Jednym z patronów literackich 2021 roku jest Krzysztof Kamil Baczyński.

Zachęcamy do poznania bliżej jego osoby i twórczości.

Poniżej biografia i poszczególne wiersze poety oraz link do ciekawej strony o Baczyńskim.

https://baczynski.polskieradio24.pl/

Elegia o chłopcu polskim

Od­dzie­li­li cię, sy­necz­ku, od snów, co jak mo­tyl drżą,
ha­fto­wa­li ci, sy­necz­ku, smut­ne oczy rudą krwią,
ma­lo­wa­li kra­jo­bra­zy w żół­te ście­gi po­żóg,
wy­szy­wa­li wi­siel­ca­mi drzew pły­ną­ce mo­rze.

Wy­uczy­li cię, sy­necz­ku, zie­mi twej na pa­mięć,
gdyś jej ścież­ki po­wy­ci­nał że­la­zny­mi łza­mi.
Od­cho­wa­li cię w ciem­no­ści, od­kar­mi­li boch­nem trwóg,
prze­mie­rzy­łeś po omac­ku naj­wsty­dliw­sze z ludz­kich dróg.

I wy­sze­dłeś, ja­sny syn­ku, z czar­ną bro­nią w noc,
i po­czu­łeś, jak się jeży w dźwię­ku mi­nut – zło.
Za­nim pa­dłeś, jesz­cze zie­mię prze­że­gna­łeś ręką.
Czy to była kula, syn­ku, czy to ser­ce pę­kło?

Pokolenie (Wiatr drzewa spienia)

Wiatr drze­wa spie­nia. Zie­mia doj­rza­ła.
Kło­sy brzuch cięż­ki w górę uno­szą
i tyl­ko chmu­ry – pal­com lub wło­som
po­dob­ne – suną dra­pież­nie w mrok.

Zie­mia owo­ców peł­na po brze­gi
kipi sy­to­ścią jak wiel­ka misa.
Tyl­ko ze świer­ków na polu zwi­sa
gło­wa ob­cię­ta stra­sząc jak krzyk.

Kwia­ty to kro­ple mio­du – try­ska­ją
ści­śnię­te zie­mią, co tak na­brzmia­ła,
pod tym jak ko­rzeń skrę­co­ne cia­ła,
żyw­cem wtło­czo­ne po ciem­ny strop.

Ogrom­ne nie­ba suną z war­ko­tem.
Lu­dzie w snach cięż­kich jak w klat­kach krzy­czą.
Usta ści­śnię­te mamy, twarz wil­czą,
czu­wa­jąc w dzień, słu­cha­jąc w noc.

Pod zie­mią drą­żą stru­my­ki – sły­chać –
krew tak na­bie­ra w ży­łach mil­cze­nia,
cią­gną ko­rze­nie krew, z li­ści pada
rosa czer­wo­na. I prze­strzeń wzdy­cha.

Nas na­uczo­no. Nie ma li­to­ści.
Po no­cach śni się brat, któ­ry zgi­nął,
któ­re­mu oczy żyw­cem wy­kłu­to,
któ­rem ko­ści ki­jem zła­ma­no;
i drą­ży cięż­ko bo­le­sne dłu­to,
na­dy­ma oczy jak bą­ble – krew.

Nas na­uczo­no. Nie ma su­mie­nia.
W ja­mach ży­je­my stra­chem za­ry­ci,
w gro­zie drą­ży­my mrocz­ne mi­ło­ści,
wła­sne po­są­gi – źli tro­glo­dy­ci.

Nas na­uczo­no. Nie ma mi­ło­ści.
Jak­że nam jesz­cze ucie­kać w mrok
przed ża­glem noz­drzy wę­szą­cych nas,
przed sie­cią wzdę­tą ki­jów i rąk,
kie­dy nie wró­cą mat­ki ni dzie­ci
w pu­ste­go ser­ca roz­pru­ty stąk.

Nas na­uczo­no. Trze­ba za­po­mnieć,
żeby nie umrzeć ro­jąc to wszyst­ko.
Wsta­je­my nocą. Ciem­no jest, śli­sko.
Szu­ka­my ser­ca – bie­rze­my w rękę,
na­słu­chu­je­my: wy­ga­śnie męka,
ale zo­sta­nie ka­mień – tak – głaz.

I tak sta­nie­my na wo­zach, czoł­gach,
na sa­mo­lo­tach, na ru­mo­wi­sku,
gdzie po nas wąż się ci­szy prze­czoł­ga,
gdzie zim­ny po­top omy­je nas,
nie wie­dząc: stoi czy pły­nie czas.
Jak obce mia­sta z głę­bin ko­pa­ne,
po­pie­le­ją­ce ludz­kie po­kła­dy
na wznak le­żą­ce, sto­ją­ce wzwyż,
nie wie­dząc, czy my kar­ty ilia­dy
rzeź­bio­ne ogniem w błysz­czą­cym zło­cie,
czy nam po­sta­wią, z li­to­ści cho­ciaż,
nad gro­bem krzyż.

22 VII 43 r

Niebo złote ci otworzę

Nie­bo zło­te ci otwo­rzę,
w któ­rym ci­szy bia­ła nić
jak ogrom­ny dźwię­ków orzech,
któ­ry pęk­nie, aby żyć
zie­lo­ny­mi li­stecz­ka­mi,
śpie­wem je­zior, zmierz­chu gra­niem,
aż uka­że ją­dro mlecz­ne
pta­si świt.
Zie­mię twar­dą ci prze­mie­nię
w mle­czów mięk­kich płyn­ny lot,
wy­pro­wa­dzę z rze­czy cie­nie,
któ­re prę­żą się jak kot,
fu­trem iskrząc zwi­ną wszyst­ko
w bar­wy burz, w ser­dusz­ka list­ków,
w desz­czów siwy splot.
I po­wie­trza drżą­ce stru­gi
jak z aniel­skiej strze­chy dym
zmie­nię ci w ale­je dłu­gie,
w brzóz przej­rzy­stych śpiew­ny płyn,
aż za­gra­ją jak wio­lon­czel
żal – ró­żo­we świa­tła pną­cze,
psz­cze­lich skrzy­deł hymn.
Jeno wyj­mij mi z tych oczu
szkło bo­le­sne – ob­raz dni,
któ­re czasz­ki bia­łe to­czy
przez pło­ną­ce łąki krwi.
Jeno od­mień czas ka­le­ki,
za­kryj gro­by płasz­czem rze­ki,
ze­trzyj z wło­sów pył bi­tew­ny,
tych lat gniew­nych
czar­ny pył.

Wolność

Przebudź się – jesteś wolny,
choćbyś jak w ziemi duch
szedł dołem dookolny,
przebudź się, jesteś wolny,
zbudź tylko słuch.

Otworzysz bramy gwarne
i łuki triumfalne
muzyki, która w chmury
trwa dymami pożarów
z dołu do góry.

Otwórz oczy, to jesteś
tryskającym powietrzem
zdrój żywy.
Żeś przez ciało przykuty
i żeś ciała upływem,
żyj w wietrze.

Albo cheruba nazwij
i uczyń mocom nazwy,
i uczyń z niedojrzanych
wrzące sokiem obrazy,
i rzeknij „Niech się stanę
w nich” albo: „Niech się staną”.
Wtedyś lękom wygnany,
burzom cichym przyjaciel
w snów srebrnym majestacie.

A jeśli nie uwierzysz,
żeś wolny, bo cię skuto,
będziesz się krokiem mierzył
i będziesz ludzkie dłuto,
i będziesz w dłoń ujęty
przez czas, przez czas – przeklęty.

Bo tym, co w nim przystają,
otworzy chwilę, zgasi
i nim sen rozpoznają,
i nim opłaczą ciało,
przykuci martwą chwałą,
miną; zostanie wolny,
tworzeniem dookolny.

marzec [19]42 r.

Biała magia

Sto­jąc przed lu­strem ci­szy
Bar­ba­ra z rę­ka­mi u wło­sów
na­le­wa w szkla­ne cia­ło
srebr­ne kro­pel­ki gło­su.

I wte­dy jak dzban- świa­tłem
za­peł­nia się i szklą­ca
przej­mu­je w sie­bie gwiaz­dy
i bia­ły pył mie­sią­ca.

Przez cia­ła drżą­cy pry­zmat
w mu­zy­ce bia­łych iskier
ła­si­ce sie prze­śli­zną
jak snu pu­szy­ste list­ki.

Oszro­nia sie w nim niedź­wie­dzie,
ja­sne od gwiazd po­lar­nych,
i my­szy się stru­mień prze­wie­zie
pły­nąc la­wi­na gwar­ną.

Aż na­peł­nio­na mlecz­nie,
w sen sie po­wo­li za­pad­nie,
a czas me­lo­dyj­nie osią­dzie
ka­ska­da bla­sku na dnie.

Więc ma Bar­ba­ra srebr­ne
cia­ło. W nim prę­ży się mięk­ko
bia­ła ła­si­ca mil­cze­nia`pod nie­wi­dzial­na ręką.

4 I 42r. w nocy

Miłość

Oto ona Niby chmu­ra dana
tym prze­lot­nym ka­mie­ni rzeź­bia­rzom,
wszech­ży­wo­tom, aby w niej czy­ni­ły
ar­cha­nio­ła kształt, któ­ry wi­dzia­ny
w daw­nym śnie – był w gło­sie roz­po­zna­ny.
Więc zie­lo­ne gło­wi­ce li­ści,
więc jak stru­gi desz­czo­wej po­top
kłę­bi ro­ślin ucho­dzą do góry,
i na prze­kór po­wie­trza oplo­tom
pu­chem brzę­czą po­czy­na­jąc z chmu­ry
ar­cha­nio­ła wspie­ra­ją­ce sto­py.
Więc zwie­rzę­ta w opa­rach be­ko­wisk,
w ko­tłach po­lan w sie­bie prze­ni­ka­jąc,
pod na­mio­tem trwa­ją­cych od­no­wień
two­rząc z wol­na w to­nach roz­po­zna­ją
dło­nie śmi­głe niby pió­ra bla­sku
wy­peł­nio­ne jak kwiat nie­ba – ła­ską.
I on jesz­cze rzeź­biarz nie­ro­zum­ny
krze­sze chmu­rę w że­la­znym śnie lęku,
krze­sząc wzno­si mar­mu­ro­we trum­ny
albo mar­twe po­są­gów ko­lum­ny
w po­do­bień­stwo two­je. Nie­po­zna­ny
anioł nad nim dłu­tem z gła­zu gna­ny
to go wę­żem owi­nie ro­ślin­nym,
to po­wie­trzem omi­nie płyn­nym
i nie­zna­ny trwa, pro­mie­nie leje,
co jak w gro­bie skoń­czo­ne na­dzie­je –
z dło­ni, któ­re pło­mie­niem pa­da­jąc
wró­cą w dło­nie, gdy się gła­zem sta­ją.
19.II.42 r

Biografia

Krzysztof Kamil Baczyński (1921 – 1944) uro­dził się w War­sza­wie. Przed­sta­wi­ciel „po­ko­le­nia Ko­lum­bów”, pod­harc­mistrz Sza­rych Sze­re­gów, pod­czas oku­pa­cji nie­miec­kiej ogło­sił czte­ry to­mi­ki wier­szy. Licz­ne utwo­ry dru­ko­wa­ła rów­nież pra­sa pod­ziem­na. Twór­czość po­etyc­ka mia­ła stwo­rzyć nową, doj­rza­łą po­sta­wę wo­bec woj­ny, oku­pa­cji i ter­ro­ru na­ro­do­we­go so­cja­li­zmu, w ob­li­czu któ­rych roz­pa­dła się więk­szość struk­tur i in­sty­tu­cji zna­nych z cza­sów II Rze­czy­po­spo­li­tej i wcze­śniej­szych (moż­na tu mó­wić o trau­mie ze­tknię­cia z „re­al­nym” w sen­sie J. La­ca­na). Pi­sał w kon­wen­cji sym­bo­licz­nej i oni­rycz­nej, prze­mia­wia­jąc jako pod­miot w cen­trum apo­ka­lip­tycz­ne­go „tu i te­raz”. Po­ru­szał pro­ble­my uni­wer­sal­ne i po­nad­cza­so­we, pi­sząc w imie­niu tak swo­im, jak i swe­go po­ko­le­nia.

W roku 1942 Krzysz­tof Ba­czyń­ski po­jął za żonę Bar­ba­rę Drab­czyń­ską. Zgi­nę­ła, naj­praw­do­po­dob­niej bę­dąc w cią­ży z mę­żem, mię­dzy 20 VIII a 1 IX 1944 r. w War­sza­wie.

Uczęsz­czał do Pań­stwo­we­go Gim­na­zjum i Li­ceum im. Ste­fa­na Ba­to­re­go, gdzie w roku 1939 uzy­skał świa­dec­two doj­rza­ło­ści. Jego ko­le­ga­mi ze szkol­nej ław­ki byli m.in. póź­niej­si żoł­nie­rze Grup Sztur­mo­wych: Ta­de­usz Za­wadz­ki ps. Zoś­ka i Jan Byt­nar ps. Rudy.

Na­paść nie­miec­ka we wrze­śniu roku 1939 uda­rem­ni­ła pla­ny pod­ję­cia stu­diów w war­szaw­skiej Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych. Je­sie­nią 1942 roku pod­jął stu­dia po­lo­ni­stycz­ne na Taj­nym Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim, któ­re kon­ty­nu­ował do lata roku 1943. W lip­cu te­goż roku ob­jął funk­cję sek­cyj­ne­go w II plu­to­nie „Alek” 2 kom­pa­nii „Rudy” na­le­żą­cej do ba­ta­lio­nu Ar­mii Kra­jo­wej „Zoś­ka”. Słu­żył w stop­niu star­sze­go strzel­ca pod pseu­do­ni­mem Krzysz­tof, na­stęp­nie Zie­liń­ski. Wziął udział w ak­cji wy­ko­le­je­nia po­cią­gu nie­miec­kie­go 27 kwiet­nia 1944 (ak­cja „TU”). 25 maja 1944 roku, ukoń­czyw­szy tur­nus Szko­ły Pod­cho­rą­żych Re­zer­wy Pie­cho­ty „Agri­co­la”, zo­stał star­szym strzel­cem pod­cho­rą­żym re­zer­wy pie­cho­ty.

Wo­bec co­raz gor­sze­go zdro­wia, czy­nią­ce­go go nie­zdat­nym do wal­ki zbroj­nej, sku­piał się przede wszyst­kim na twórczości li­te­rac­kiej. Był rów­nież kie­row­ni­kiem dzia­łu po­ezji mie­sięcz­ni­ka „Dro­ga”. Pi­smo do uka­zy­wa­ło się od grud­nia 1943 roku. Wy­buch Po­wsta­nia War­szaw­skie­go za­sko­czył go na ul. Fo­cha, nie­da­le­ko Pla­cu Te­atral­ne­go. Wo­bec niemożliwo­ści do­sta­nia się na miej­sce kon­cen­tra­cji jed­nost­ki ma­cie­rzy­stej (wo­bec zmian per­so­nal­nych był to ba­ta­lion „Pa­ra­sol”), dołączył do od­dzia­łu ochot­ni­ków pod ko­men­dą Le­sła­wa Kos­sow­skie­go ps. Le­szek. Krzysz­tof Ka­mil Ba­czyń­ski zgi­nął w Pa­ła­cu Blan­ka na pla­cu Te­atral­nym, po­cho­wa­no go w pro­wi­zo­rycz­nej mo­gi­le na dzie­dziń­cu war­szaw­skie­go Ra­tu­sza. Po za­koń­cze­niu woj­ny cia­ło eks­hu­mo­wa­no i po­grze­ba­no na Cmen­ta­rzu Woj­sko­wym na Po­wąz­kach. Za­cho­wa­ła się ca­łość jego dzieł, obej­mu­ją­ca po­nad 500 wier­szy, m.in. Elegię o … [chłopcu polskim]; Historia, Pokolenie, Białą Magię, Pragnienia oraz Spojrzenie. Oca­la­ło rów­nież wie­le ry­sun­ków i gra­fik Po­ety.

Ba­czyń­ski był je­dy­na­kiem, dru­gim dziec­kiem uro­dzo­nym przez Ste­fa­nię. Pierw­szym była Ka­mi­la, zmar­ła w wie­ku dzie­cię­cym. To wła­śnie po niej swo­je dru­gie imię otrzy­mał Krzysz­tof. Dla mat­ki syn był oczkiem w gło­wie, ze wzglę­du na swój stan zdro­wia, nie­ustan­nie roz­piesz­cza­nym. Jak wspo­mi­na Fe­li­cja Sar­na, przy­ja­ciół­ka żony Ba­czyń­skie­go: „Była taką klasyczną mamusią żydowską, lwio nadopiekuńczą, potwornie zaborczą”. Bar­ba­ra skar­ży­ła się tak­że „Krzyś to neurotyczny, rozpieszczony jedynak”, za­ko­cha­ła się w nim jed­nak bez pa­mię­ci od pierw­sze­go wej­rze­nia.

Jako li­ce­ali­sta współ­re­da­go­wał pi­smo or­ga­ni­za­cji „Spar­ta­kus” Strzały, na któ­re­go ła­mach za­de­biu­to­wał mło­dzień­czym wier­szem Wypadek przy pracy. Tam też uka­zał się po­emat o sta­ro­żyt­nym po­wsta­niu nie­wol­ni­ków pt. Bunt. Nie­ste­ty, o ile wie­my, nie za­cho­wał się ża­den eg­zem­plarz tego cza­so­pi­sma. Po roku 1939 Ba­czyń­ski kon­tak­tu ze „Spar­ta­ku­sem”, któ­ry dzia­łał jako kon­spi­ra­cyj­na or­ga­ni­za­cja ko­mu­ni­stycz­na (za­tem po­wią­za­na albo in­fil­tro­wa­na przez wy­wiad ra­dziec­ki), nie pod­jął.

W lip­cu 1943 roku zo­stał sek­cyj­nym w II plu­to­nie „Alek” 2 kom­pa­nii „Rudy” ba­ta­lio­nu AK „Zoś­ka”. Otrzy­mał sto­pień star­sze­go strzel­ca. Wte­dy też po­rzu­cił stu­dio­wa­nie fi­lo­lo­gii pol­skiej na rzecz wal­ki kon­spi­ra­cyj­nej i twór­czo­ści po­etyc­kiej. W ra­mach re­ali­za­cji za­dań woj­sko­wych, w jego miesz­ka­niu znaj­do­wa­ła się skryt­ka, gdzie prze­cho­wy­wa­no pi­sto­le­ty ma­szy­no­we: nie­miec­ki MP 40, ame­ry­kań­ski Thomp­son i dwa bry­tyj­skie Ste­ny. Przy ul. Ho­łów­ki 3 od­by­wa­ły się też za­ję­cia szko­ły pod­cho­rą­żych. Był uczest­ni­kiem ak­cji wy­ko­le­je­nia nie­miec­kie­go po­cią­gu woj­sko­we­go kie­ru­ją­ce­go się z fron­tu wschod­nie­go do Ber­li­na 27 kwiet­nia 1944 roku. Atak ten, prze­pro­wa­dzo­ny na od­cin­ku Tłuszcz-Urle spo­wo­do­wał po­nad do­bo­wą prze­rwę w ru­chu ko­le­jo­wym. 25 maja 1944 zo­stał na mocy roz­ka­zu oso­bo­we­go ko­men­dan­ta Szko­ły Pod­cho­rą­żych Re­zer­wy Pie­cho­ty „Agri­co­la” awan­so­wa­ny na sto­pień star­sze­go strzel­ca pod­cho­rą­że­go re­zer­wy pie­cho­ty

Krzysz­tof Ka­mil Ba­czyń­ski peł­nił rów­nież funk­cję kie­row­ni­ka dzia­łu po­ezji mie­sięcz­ni­ka spo­łecz­no-li­te­rac­kie­go Droga, któ­ry uka­zy­wał się od grud­nia 1943 do kwiet­nia 1944 roku. 1 lip­ca 1944 roz­ka­zem do­wód­cy 2. kom­pa­nii ba­ta­lio­nu „Zoś­ka” pchor. An­drze­ja Ro­moc­kie­go, Ba­czyń­skie­go zwol­nio­no z funk­cji ze wzglę­du na małą przy­dat­ność w wa­run­kach po­lo­wych, co łą­czy­ło się z proś­bą o przy­dzie­le­nie mu nie­ofi­cjal­ne­go sta­no­wi­ska sze­fa pra­so­we­go kom­pa­nii. Wkrót­ce jed­nak Ba­czyń­skie­go prze­nie­sio­no do ba­ta­lio­nu har­cer­skie­go „Pa­ra­sol”, gdzie otrzy­mał sta­no­wi­sko za­stęp­cy do­wód­cy plu­to­nu w 3. kom­pa­nii. W ba­ta­lio­nie „Pa­ra­sol” po­słu­gi­wał się pseu­do­ni­mem „Krzyś”.

Go­dzi­na W, 1 sierp­nia 1944 roku, za­sko­czy­ła Po­etę na uli­cy Fo­cha, w oko­li­cach Pla­cu Te­atral­ne­go. Był tam wy­sła­ny po od­biór obu­wia dla od­dzia­łu. Nie był w sta­nie prze­do­stać się do miej­sca kon­cen­tra­cji swej jed­nost­ki, któ­re znaj­do­wa­ło się w Domu Star­ców na Woli przy ul. Ka­rol­ko­wej, za­tem przy­łą­czył się do skła­da­ją­cej się z ochot­ni­ków jed­nost­ki do­wo­dzo­nej przez ppor. Le­sła­wa Kos­sow­skie­go ps. Le­szek. Już wkrót­ce, bo czwar­te­go sierp­nia, Ba­czyń­ski zgi­nął na po­ste­run­ku w Pa­ła­cu Blan­ka, ok. go­dzi­ny 16. O ile wia­do­mo, zo­stał za­bi­ty przez strzel­ca wy­bo­ro­we­go ulo­ko­wa­ne­go naj­pew­niej w gma­chu Te­atru Wiel­kie­go. „Kule, które przelatywały przez otwory okienne, odbijały się od ściany. Uniemożliwiały swobodne poruszanie się. Z największą ostrożnością doczołgałam się do rannego powstańca. Z lewej strony głowy miał ranę wielkości pięciozłotówki, lekko wydłużoną, w której prześwitywał mózg. Rana nie krwawiła, twarz była śmiertelnie blada. Ranny to drobny blondyn, którego z trudem ułożyłyśmy na noszach będąc w pozycji półleżącej. (…) Potem dowiedziałam się, że był to młody poeta lat okupacji, Krzysztof Kamil Baczyński” wspo­mi­na sa­ni­ta­riusz­ka, Kry­sty­na Syp­niew­ska-Kieł­czyń­ska-Pre­kier ps. Stel­la we wspo­mnie­niach „Powstanie Warszawskie i Medycyna tom I”. Po­grze­ba­no go pro­wi­zo­rycz­nie na ty­łach Pa­ła­cu Blan­ka. Po za­koń­cze­niu dzia­łań wo­jen­nych zo­stał eks­hu­mo­wa­ny i po­cho­wa­ny na Cmen­ta­rzu Woj­sko­wym na Po­wąz­kach. Zwło­ki zi­den­ty­fi­ko­wa­no po me­da­li­ku na szyi opa­trzo­nym ini­cja­ła­mi K.K.B. i sze­ściu pal­cach u nogi. Kil­ka ty­go­dni póź­niej, bo 1 wrze­śnia 1944, zmar­ła w szpi­ta­lu po­wstań­czym ra­nio­na 24 sierp­nia odłam­kiem szkła żona Po­ety. Po­dob­no była w cią­ży. Ba­czyń­scy spo­czy­wa­ją we wspól­nym gro­bie, w miej­scu spo­czyn­ku stoi po­mnik Nike.

W roku 2018 Pre­zy­dent Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej po­śmiert­nie od­zna­czył Krzysz­to­fa Ka­mi­la Ba­czyń­skie­go Krzy­żem Ko­man­dor­skim Or­de­ru Od­ro­dze­nia Pol­ski. Po­eta otrzy­mał też Me­dal za War­sza­wę (1947) oraz zo­stał od­zna­czo­ny usta­no­wio­nym w roku 1966 przez gen. Ta­de­usza Bora-Ko­mo­row­skie­go Krzy­żem Ar­mii Kra­jo­wej.

Wier­sze Ba­czyń­skie­go śpie­wa­li m.in. Ewa De­mar­czyk, Ja­nusz Ra­dek, Mi­chał Ba­jor i Grze­gorz Tur­nau. Po­wstał też film pa­ra­do­ku­men­tal­ny Lud­mi­ły Nie­dbal­skiej Dzień czwarty (1984) i do­ku­ment fa­bu­la­ry­zo­wa­ny Kon­ra­da Pi­wo­war­skie­go Baczyński (2013). W roku 2009, w związ­ku z 65. rocz­ni­cą Po­wsta­nia War­szaw­skie­go, Na­ro­do­wy Bank Pol­ski wy­bił srebr­ne 10 zło­tych upa­mięt­nia­ją­ce Twór­cę.

Twórczość Baczyńskiego

Cho­ciaż bar­dzo mło­dy, Krzysztof Kamil Baczyński był ce­nio­ny w krę­gach li­te­rac­kich pol­skiej kon­spi­ra­cji, zwłasz­cza tych na­sta­wio­nych le­wi­co­wo. Cho­ciaż zgi­nął nie­mal­że u pro­gu do­ro­słe­go ży­cia, ca­łość jego spu­ści­zny za­cho­wa­ła się w rę­ko­pi­sach, po­dob­nie jak wie­le ry­sun­ków i szki­ców (np. stu­dia ko­cich głó­wek, ry­sun­ki psa, orien­ta­lia). Zdą­żył stwo­rzyć ok. 500 wier­szy, w tym kil­ka­na­ście po­ema­tów du­żych roz­mia­rów. Dwa pierw­sze za­cho­wa­ne bru­lio­ny ju­we­ni­liów Au­tor zdys­kwa­li­fi­ko­wał, za­strze­ga­jąc, że „nie mają być ni­g­dy dru­ko­wa­ne”. Te naj­wcze­śniej­sze utwo­ry to ro­dzaj dzien­ni­ka oso­bi­ste­go, journal intime, za­tem za­pi­su im­pre­sji, na­stro­jów i wra­żeń. War­te uwa­gi są jego liryki miłosne, w tym sub­tel­ne erotyki ad­re­so­wa­ne do żony, w któ­rych po­stać ko­bie­ca ule­ga quasi-mi­stycz­ne­mu od­re­al­nie­niu, po­dob­nie jak Be­atry­cze Dantego. Jest zin­te­gro­wa­na z ko­smo­sem, prze­ni­ka­ją­ca na­tu­rę ni­czym We­nus-gwiaz­da-płod­ność w swych mi­go­tli­wych prze­obra­że­niach (Rzeczy niepokój, Kołysanka, Wyroki, or­fic­kie Wesele poety[„W każdej przemianie…”]). Po­zo­sta­wił też po so­bie ok. 20 opo­wia­dań oraz frag­men­tów pro­za­icz­nych, a na­wet dra­mat wier­szem.

Literatura:

Krzysz­tof Ka­mil Ba­czyń­ski, Wybór poezji, oprac. J. Święch, Osso­li­neum, Wro­cław et al. 1989;
An­drzej Bier­nac­ki s.v. Sta­ni­sław Ba­czyń­ski [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, PWN, War­sza­wa 1984-1985, vol .I, s. 39;
Ka­zi­mierz Wyka s.v. Krzysz­tof Ka­mil Ba­czyń­ski [w:] Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, PWN, War­sza­wa 1984-1985, vol .I, s. 38;
Ka­zi­mierz Wyka, List do Jana Bugaja https://​pl.wi­ki­so­ur­ce.org/​wiki/​Rzecz_wy­obra%C5%BAni/​List_do­_Ja­na­_Bu­ga­ja
Wi­ki­pe­dia, Krzysz­tof Ka­mil Ba­czyń­ski, https://​pl.wi­ki­pe­dia.org/​wiki/​Krzysz­tof_Ka­mil_Ba­czy%C5%84ski