„KOLAŻ WISŁAWY” to konkurs plastyczno-literacki zorganizowany z okazji Roku Wisławy Szymborskiej. Serdecznie zapraszamy dorosłych, młodzież i całe rodziny do zabawy z twórczością Wisławy, wyszukania ciekawych cytatów i zobrazowania ich. Kolaż (wyklejanka) to niesamowita forma tworzenia. Czekamy na Wasze prace. Inspiracje znajdziecie na naszej stronie: www.skorzec.bibliotekimazowsza.pl
Aha – i ważne jest podanie źródła wiersza/cytatu, z jakiego tomu pochodzi.
https://www.weranda.pl/sztuak-new/kolekcje-new/wyklejanki-wislawy-szymborskiej – skąd się wzięły wyklejanki Wisławy.
Galeria wyklejanek Wisławy:
SUBIEKTYWNY WYBÓR SENTENCJI NOBLISTKI
„Bez względu na długość życia życiorys powinien być krótki”. (Pisanie życiorysu z tomiku Ludzie na moście)
„Było, minęło. Było, więc minęło. W nieodwracalnej zawsze kolejności” (Metafizyka z tomiku Tutaj)
„Do snów są klucze. Jawa otwiera się sama i nie daje się domknąć”. (Jawa z tomiku Koniec i początek)
„Duszę się miewa. Nikt nie ma jej bez przerwy i na zawsze”. (Trochę o duszy z tomiku Chwila)
„Dziewczynką, którą byłam – znam ją, oczywiście”. (Śmiech z tomiku Miłość szczęśliwa i inne wierze)
„Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila. Jedna z tych ziemskich chwil Proszonych, żeby trwały”. (Chwila z tomiku Chwila)
„Jesteś piękne – mówię życiu – Bujniej już nie można było”. (Allegro ma non troppo z tomiku Wszelki wypadek)
„Mówią, że pierwsza miłość najważniejsza. To bardzo romantyczny, ale nie mój przypadek”. (Pierwsza miłość z tomiku Miłość szczęśliwa i inne wierze)
„Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”. (Nic dwa razy z tomiku Miłość szczęśliwa i inne wierze)
„Nicość przenicowała się także i dla mnie. Naprawdę wywróciła się na drugą stronę”. (*** z tomiku Miłość szczęśliwa i inne wierze)
„W prozie może być wszystko, również i poezja, ale w poezji musi być tylko poezja”. (Trema z tomiku Ludzie na moście)
„Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej Twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać”. (Miłość szczęśliwa z tomiku Miłość szczęśliwa i inne wierze)
„Podziało się, przepadło, na cztery wiatry rozwiało. Sama się sobie dziwię, jak mało ze mnie zostało”. (Przemówienie w biurze znalezionych rzeczy z tomiku Wszelki wypadek)
„Sporządziłam spis pytań, na które nie doczekam się już odpowiedzi, bo albo za wcześnie na nie, albo nie zdołam ich pojąć”. (Spis z tomiku Chwila)
„Właściwie każdy wiersz mógłby mieć tytuł Chwile. Wystarczy jedna fraza w czasie teraźniejszym, przeszłym, a nawet przyszłym”. (Właściwie każdy wiersz z tomiku Dwukropek)
Wielkie to szczęście nie wiedzieć dokładnie, na jakim świecie się żyje. (Wielkie to szczęście z tomiku Koniec i początek)
„Wszystko – Słowo bezczelne i nadęte pychą”. (Wszystko z tomiku Chwila)
„Wszystko moje, nic własnością, nic własnością dla pamięci, a moje dopóki patrzę” (Elegia podróżniczka z tomiku Sól)
„Zdarzyć się mogło. Zdarzyć się musiało. Zdarzyło się wcześniej. Później. Bliżej. Dalej. Zdarzyło się nie tobie” (Wszelki wypadek z tomiku Wszelki wypadek)
„Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami”. (Nieczytanie z tomiku Tutaj)
„Do zakochanej nieszczęśliwie” z tomu „Pytania zadawane sobie”
Przy radiu wysłuchałaś walca,
Pierścionek obracałaś w palcach
I nawet śmiałaś się w rozmowie,
Ale gdy wzrok mój cię zaskoczył,
Powoli odwróciłaś oczy –
Jak czyni w bólu chory człowiek.
I pomyślałaś, że nie pojmę
Ja, która oczy mam spokojne,
Cudzego niepokoju.
A przecież moje własne szczęście
W niejednej się zginało klęsce
I wiele może pojąć,
Wiem, jak dźwięczący się głos zmienia
W ochrypły szept i jak wspomnienia
Kostnieją.
Znam ludzi, którym w sercach zgasło,
Lecz mówią: ciepło nam i jasno,
I bardzo kłamią, gdy się śmieją.
Wiem, jak ułożyć rysy twarzy,
By smutku nikt nie zauważył.
{…}
Drobne ogłoszenia ( z tomu „Wołanie do Yeti”)
KTOKOLWIEK wie, gdzie się podziewa
współczucie (wyobraźnia serca)
– niech daje znać! niech daje znać!
Na cały głos niech o tym śpiewa
i tańczy jakby stracił rozum
weseląc się pod wątłą brzozą,
której wciąż zbiera się na płacz.
UCZĘ milczenia
we wszystkich językach
metodą wpatrywania się
w gwiaździste niebo,
w żuchwy sinantropusa,
w paznokcie noworodka,
w plankton,
w płatek śniegu.
PRZYWRACAM do miłości.
Uwaga! Okazja!
Na zeszłorocznej trawie
w słońcu aż po gardła
leżycie, a wiatr tańczy
( zeszłoroczny ten
wodzirej waszych włosów)
Oferty pod : Sen
POTRZEBNA osoba
do opłakiwania
starców, którzy w przytułkach
umierają. Proszę
kandydować bez metryk
i pisemnych zgłoszeń.
Papiery będą darte
bez pokwitowania.
ZA OBIETNICE męża mojego,
który was zwodził kolorami
ludnego świata, gwarem jego
piosenką z okna, psem zza ściany:
że nigdy nie będziecie sami
w mroku i w ciszy i bez tchu
– odpowiadać nie mogę.
Noc, wdowa po Dniu.
…………………………………..
Z wiersza „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, tom „Wołanie do Yeti”
{…} Tyle wiemy o sobie,
Ile nas sprawdzono.
Mówię to wam
Z swego nieznanego serca.
„Czwarta nad ranem” z tomu „Wołanie do Yeti”
Godzina z nocy na dzień.
Godzina z boku na bok.
Godzina dla trzydziestoletnich.
Godzina uprzątnięta pod kogutów pianie.
Godzina, kiedy ziemia zapiera nas.
Godzina, kiedy wieje od wygasłych gwiazd.
Godzina a-czy-po-nas-nic-nie-pozostanie.
Godzina pusta.
Głucha, czcza.
Dno wszystkich innych godzin.
Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem.
Jeśli mrówkom jest dobrze o czwartej nad ranem
– pogratulujmy mrówkom. I niech przyjdzie piąta,
o ile mamy dalej żyć.
„Nagrobek” z tomu „Sól”
Tu leży staroświecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile
oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.
„Śmiech” z tomu „Sto pociech”
Dziewczynka, którą byłam –
znam ją, oczywiście.
Mam kilka fotografii
z jej krótkiego życia.
Czuję wesołą litość
dla paru wierszyków.
Pamiętam kilka zdarzeń.
Ale,
żeby ten, co jest tu ze mną,
roześmiał się i objął mnie,
wspominam tylko jedną historyjkę;
dziecinną miłość
tej małej brzyduli.
Opowiadam,
jak kochała się w studencie,
to znaczy chciała,
żeby spojrzał na nią.
Opowiadam,
jak mu wybiegła naprzeciw
z bandażem na zdrowej głowie,
żeby chociaż, och, zapytał,
co się stało.
Zabawna mała.
Skądże mogła wiedzieć,
że nawet rozpacz przynosi korzyści,
jeżeli dobrym trafem
pożyje się dłużej.
Dałabym jej na ciastko.
Dałabym jej na kino.
Idź sobie, nie mam czasu.
No przecież widzisz,
że światło zgaszone.
Chyba rozumiesz,
że zamknięte drzwi.
Nie szarp za klamkę –
ten, co się roześmiał,
ten, co mnie objął,
to nie jest twój student.
Najlepiej, gdybyś wróciła,
skąd przyszłaś.
Nic ci nie jestem winna,
zwyczajna kobieta,
która tylko we
kiedy
zdradzić cudzy sekret.
Nie patrz tak na nas
tymi swoimi oczami
zanadto otwartymi,
jak oczy umarłych.
„Pochwała siostry” z tomu „Wielka liczba”
Moja siostra nie pisze wierszy
i chyba już nie zacznie nagle pisać wierszy.
Ma to po matce, która nie pisała wierszy,
oraz po ojcu, który też ;nie pisał wierszy.
Pod dachem mojej siostry czuję się bezpieczna:
mąż siostry za nic w świecie nie pisałby wierszy.
I choć to brzmi jak utwór Adama Macedońskiego,
nikt z krewnych nie zajmuje się pisaniem wierszy.
W szufladach mojej siostry nie ma dawnych wierszy
ani w torebce napisanych świeżo.
A kiedy siostra zaprasza na obiad,
to wiem, że nie w zamiarze czytania mi wierszy.
Jej zupy są wyborne bez premedytacji,
a kawa nie rozlewa się na rękopisy.
W wielu rodzinach nikt nie pisze wierszy,
ale jak już – to rzadko jedna tylko osoba.
Czasem poezja spływa kaskadami pokoleń,
co stwarza groźne wiry w uczuciach wzajemnych.
Moja siostra uprawia niezłą prozę mówioną,
a całe jej pisarstwo to widokówki z urlopu,
z tekstem obiecującym to samo każdego roku:
że jak wróci,
to wszystko
wszystko
wszystko opowie.
„Portret kobiecy” z tomu „Wielka liczba”
Musi być do wyboru,
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
„Życie na poczekaniu” z tomu „Wielka liczba”.
Życie na poczekaniu
Przedstawienie bez próby
Ciało bez przymiarki
Głowa bez namysłu
Nie znam roli, która gram,
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna
O czym jest sztuka zgadywać muszę wprost na scenie
Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia
Narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem
Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją
Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy
Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem
Moje instynkty to amatorszczyzna
Trema, tłumacząc mnie tym bardziej upokarza.
Nie do cofnięcia słowa i odruchy,
Niedoliczone gwiazdy,
Charakter jak płaszcz w biegu dopinany,
Oto żałosne skutki tej nagłości.
Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu.
Albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć,
A ty już piątek nadchodzi z nieznanym mi scenariuszem.
Czy to w porządku?- pytam
Z chrypką w głosie, bo nawet mi się dano odchrząknąć za kulisami.
Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin
Składamy w prowizorycznym pomieszczeniu
Nie, stoję wśród dekoracji i widzę jak są solidne.
Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytów.
Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili,
Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice.
Och, nie mam wątpliwości, że to premiera,
I cokolwiek uczynię, zmieni się na zawsze
w to co uczyniłam.
……………………………………….
„O śmierci bez przesady” z tomu „Ludzie na moście”
Nie zna się na żartach,
na gwiazdach, na mostach,
na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,
na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.
W nasze rozmowy o planach na jutro
wtrąca swoje ostatnie słowo
nie na temat.
Nie umie nawet tego,
co bezpośrednio łączy się z jej fachem:
ani grobu wykopać,
ani trumny sklecić,
ani sprzątnąć po sobie.
Zajęta zabijaniem,
robi to niezdarnie,
bez systemu i wprawy.
Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.
Tryumfy tryumfami,
ale ileż klęsk,
ciosów chybionych
i prób podejmowanych od nowa!
Czasami brak jej siły,
żeby strącić muchę z powietrza.
Z niejedną gąsienicą
przegrywa wyścig w pełzaniu.
Te wszystkie bulwy, strąki,
czułki, płetwy, tchawki,
pióra godowe i zimowa sierść
świadczą o zaległościach
w jej marudnej pracy.
Zła wola nie wystarcza
i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,
to, jak dotąd, za mało
Serca stukają w jajkach.
Rosną szkielety niemowląt.
Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,
a często i wysokich drzew na horyzoncie.
Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
sam jest żywym dowodem,
że wszechmocna nie jest.
Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć
zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.
Na próżno szarpie klamką
niewidzialnych drzwi.
Kto ile zdążył,
tego mu cofnąć nie może.
……………………………………………
„Niektórzy lubią poezję” z tomu „Koniec i początek”
Niektórzy –
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubią –
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.
Poezję –
Tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
Jak zbawiennej poręczy
„Kot w pustym mieszkaniu” z tomu „Koniec i początek”
Umrzeć – tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no sie pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.
„Trzy słowa najdziwniejsze” z tomu „Chwila”
Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.
Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam co, co nie mieści się w żadnym niebycie
„Mała dziewczynka ściąga obrus” z tomu „Chwila”
Od ponad roku jest się na tym świecie,
a na tym świecie nie wszystko zbadane
i wzięte pod kontrolę.
Teraz w próbach są rzeczy,
które same nie mogą się ruszać.
Trzeba im w tym pomagać,
przesuwać, popychać,
brać z miejsca i przenosić.
Nie każde tego chcą , na przykład szafa,
kredens, nieustępliwe ściany , stół.
Ale już obrus na upartym stole
-jeżeli dobrze chwycony za brzegi-
objawia chęć do jazdy.
A na obrusie szklanki, talerzyki,
dzbanuszek z mlekiem,łyżeczki, miseczka
aż trzęsą się z ochoty.
Bardzo ciekawe, jaki ruch wybiorą,
kiedy się już zachwieją na krawędzi:
wędrówkę po suficie?
lot dokoła lampy?
skok na parapet okna , a stamtąd na drzewo?
Pan Newton nie ma jeszcze nic do tego.
Niech sobie patrzy z nieba i wymachuje rękami.
Ta próba dokonana być musi.
I będzie.
„Jacyś ludzie” z tomu „Chwila”
Jacyś ludzie w ucieczce przed jakimiś ludźmi.
W jakimś kraju pod słońcem
i niektórymi chmurami.
Zostawiają za sobą jakieś swoje wszystko,
obsiane pola, jakieś kury, psy,
lusterka, w których właśnie przegląda się ogień.
Mają na plecach dzbanki i tobołki,
im bardziej puste, tym z dnia na dzień cięższe.
Odbywa się po cichu czyjeś ustawanie,
a w zgiełku czyjeś komuś chleba wydzieranie
i czyjeś martwym dzieckiem potrząsanie.
Przed nimi jakaś wciąż nie tędy droga,
nie ten, co trzeba most
nad rzeką dziwnie różową.
Dokoła jakieś strzały, raz bliżej, raz dalej,
w górze samolot trochę kołujący.
Przydałaby się jakaś niewidzialność,
jakaś bura kamienność,
a jeszcze lepiej niebyłość
na pewien krótki czas albo i długi.
Coś jeszcze się wydarzy, tylko gdzie i co.
Ktoś wyjdzie im naprzeciw, tylko kiedy, kto,
w ilu postaciach i w jakich zamiarach.
Jeśli będzie miał wybór,
może nie zechce być wrogiem
i pozostawi ich przy jakimś życiu.
„Kilkunastoletnia” z tomu „Tutaj”
Ja – kilkunastoletnia?
Gdyby nagle, tu, teraz, stanęła przede mną,
czy miałabym ją witać jak osobę bliską,
chociaż jest dla mnie obca i daleka?
Uronić łezkę, pocałować w czółko
z tej wyłącznie przyczyny,
że mamy jednakową datę urodzenia?
Tyle podobieństwa między nami,
że chyba tylko kości są te same,
sklepienie czaszki, oczodoły.
Bo już jej oczy jakby trochę większe,
rzęsy dłuższe, wzrost wyższy
i całe ciało obleczone ścisle
skórą gładką, bez skazy.
Łączą nas wprawdzie krewni i znajomi,
ale w jej świecie prawie wszyscy żyją,
a w moim prawie nikt
z tego wspólnego kręgu.
Tak mocno się różnimy,
tak całkiem o czym innym myślimy, mówimy.
Ona wie mało –
za to z uporem godnym lepszej sprawy.
Ja wiem o wiele więcej –
za to nie na pewno.
Pokazuje mi wiersze,
pisane pismem starannym, wyraźnym,
jakim ja nie piszę już od lat.
Czytam te wiersze, czytam.
No może ten jeden,
gdyby go skrócić
i w paru miejscach poprawić.
Reszta niczego dobrego nie wróży.
Rozmowa się nie klei.
Na jej biednym zegarku
czas chwiejny jeszcze i tani.
Na moim dużo droższy i dokładny.
Na pożegnanie nic, zdawkowy uśmiech
i żadnego wzruszenia.
Dopiero kiedy znika
i zostawia w pośpiechu swój szalik.
Szalik z prawdziwej wełny,
w kolorowe paski
przez naszą matkę
zrobiony dla niej szydełkiem.
Przechowuję go jeszcze.