Sejm oraz Senat Rzeczypospolitej Polskiej wybrali patronów roku 2025. Uhonorowani zostali między innymi Stefan Żeromski, Antoni Słonimski, Władysław Stanisław Reymont, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. 9 lipca 2025 roku przypadła 80. rocznica śmierci tej jednej z największych polskich poetek – Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W uchwale napisano, że „tomiki z wierszami Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej nadal są wznawiane, czytane i tłumaczone m.in. na języki angielski, niemiecki, francuski, włoski, rosyjski, szwedzki, chiński, japoński i hindi, czyniąc z niej, obok Wisławy Szymborskiej, najchętniej przekładaną polską autorkę w historii […]. Spuścizna „polskiej Safony” to 500 wierszy, 20 sztuk teatralnych i 10 słuchowisk radiowych. To także kilkadziesiąt utworów stricte patriotycznych”.

Gminna Biblioteka Publiczna w Skórcu zaprasza młodzież i dorosłych do udziału w konkursie “Świat według Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej”.

Celem konkursu są:

1) obchody Roku Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej,

2) rozwijanie zainteresowania Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej,

3) promocja Gminnej Biblioteki Publicznej w Skórcu,

4) promowanie talentów plastycznych pochodzących z Gminy Skórzec,

5) wykonanie pracy plastycznej na wystawę o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej zainspirowanej jej twórczością.

3. Najładniejsze prace będą wystawione w Gminnej Bibliotece Publicznej w Skórcu oraz opublikowane na jej stronach.

4. Czas trwania konkursu: od 11 września 2025 r. – do 14 listopada 2025 r. do godziny 16.00.

5. Prace konkursowe będą opublikowane na profilu Organizatora na Facebooku i na stronie www.skorzec.bibliotekimazowsza.pl – za zgodą biorącego udział w Konkursie.

6. Adres e-mailowy Organizatora: biblioteka@gminaskorzec.pl.

Regulamin do pobrania:

Formularz zgłoszeniowy:

Plakat do pobrania:

UTWORY MARII PAWLIKOWSKIEJ-JASNORZEWSKIEJ dostępne na:

https://poezja.org/wz/Maria_Pawlikowska-Jasnorzewska/#author-works

“Miłość”

Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz można żyć bez powietrza!

****************************

*** (Moja miłość przeszła w wichr wiosenny)

Moja miłość przeszła w wichr wiosenny –
w wichr wiosenny – me szaleństwo w burzę –
w burzę – moja rozkosz w dreszcz senny –
w dreszcz senny – maja wiosna w róże. –

Z wichru spłynie moja miłość nowa –
miłość nowa – z burzy szał wystrzeli –
szał wystrzeli – sen rozkosz wychowa,
wiosna wstanie z różanej kąpieli.

****************************

*** (Ach, to nie było warte)

Ach, to nie było warte
by sny tym karmić uparte

by stawiać duszę na kartę
ach to nie było warte.

Ach, to nie było warte
by nosić łzy nie otarte

i by mieć serce wydarte
to wcale nie było warte…

****************************

“Fotografia”

Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to – to jest bardzo mało…

****************************

*** (Jezioro: szyba w iskier tysiące rozbita)

Jezioro: szyba w iskier tysiące rozbita,
Pąk nenufaru: gładko sczesana najada,
I wysoko nad wodą krążąca rybitwa,
Która nagle, lup wziąwszy na cel –
Z najsrebrzystszym patosem samą siebie łamie,
Przeistacza się w szmatę a następnie w kamień
I pionem spada.

Potem zmaga się z rybą i z siłą wypływa,
A czując, że się to wszystko światu podobało,
Zaczyna od początku: srebrna i ruchliwa
Przybiera nagle żądzy omdlałość…

*** (Oknem wyglądało)

Oknem wyglądało,
stawało przed bramą,
wracało –
zawsze samo…
Szło przed siebie w wiosenną rozwichrzoną słotę,
trącane parasolami czarnymi –
a szło po to, co jest bladozielone i złote,
co pachnie jak gwoździk chiński i olbrzymi
i co się każdemu należy.
Chodziło, szukało,
na jarmarki się pchało, na targi,
patrzało z wieży,
wracało.-
Nagle znalazło w tłumie twe wargi,
przywarło,
upadło, znieruchomiało, zamarło.

****************************

*** (Gwiazdy zdwoiły pracę)

Gwiazdy zdwoiły pracę,
szepcząc ziemi:
Nie bój się, nie bój- – –
i ziemia się na wznak obraca
kwiatami
ku niebu.

****************************

*** (Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe)

Gdy pochylisz nade mną twe usta pocałunkami nabrzmiałe,
usta moje ulecą jak dwa skrzydełka ze strachu białe,
krew moja się zerwie, aby uciekać daleko, daleko
i o twarz mi uderzy płonąca czerwona rzeka.
Oczy moje, które pod wzrokiem twym słodkim się niebią,
oczy moje umrą, a powieki je cicho pogrzebią.
Pierś moja w objęciu twej ręki stopi się jakby śnieg,
i cała zniknę jak obłok, na którym za mocny wicher legł.

****************************

*** (Był bal wśród kwiatów)

Był bal wśród kwiatów,
szukano królowej.
Lecz trudny był wybór
wśród kwiatów tysięcy.
Ten jest podobny do secesji nowej,
a tamten ma znowu uśmiech za dziecięcy.

****************************

*** (Jaki jest motyl?)

Jaki jest motyl?
Złoty, śnieżny czy lekkomyślny?
Motyl? Bezdomny!

Jaki jest wiatr?
Wiosenny wartki, tęskny, burzliwy?
Wiatr? Półprzytomny.

A chwila śmierci? Gorzka, Okrutna.
Chwila śmierci? Cóż, nowy dreszcz!
A miłość? Wielka, dręcząca, upojna,
Jeśli chcesz, jeśli TY chcesz!

****************************

*** (Człowiek, co winien jest, ze ogród raju)

Człowiek, co winien jest, ze ogród raju
Zmienił na drogę boleści pątniczą,
Gdzie jest spotkanie każde na rozstaju
A dni bez męki za radość się liczą,
Nieurodzajem gdzie każdy użątek,
Zawodem każda nadziei otucha,
A kresem płaczu nowych łez początek,
Co z serca wiecznie wezbranego bucha –

Człowiek ten za to ma dziś taka chwile,
Że mu zazdroszczą tęczowe motyle;

****************************

“Akacje w nocy”

Tysiączne małe liście na drzewie akacji
w ruchliwych siwych włosach szeleszczą złowieszczo

pachnące białe grona zwiędłym kwiatem deszczą
szamocząc się wśród liści w słodkiej desperacji…

Złe, o złe niespodzianki szeleszczą w tym szmerze –
drzewo tak rusza liśćmi, jak człowiek kiwa głową,
i szepcze beznadziejnie: przyjdzie to i owo

nie pomoże pogoda, nie pomogą pacierze…

Wiatr wzdłuż i wszerz przebiega skrzypiące akacje,
szeleszczą małe liście z księżycowej blachy;
a z pustki nieba schodzą ciemne, smutne strachy,
niosą rzeczy okropne – i mają świętą rację.

****************************

*** (Jesteś cichy i zamknięty jak kielich)

Jesteś cichy i zamknięty jak kielich
zesznurowanego powoju. Otwórz się,
powiedz pragnienie swoje uczynię wszystko
co w mojej mocy, a wiesz o tym, ze mogę
wiele zmienić w sobie.

****************************

Erotyki (Na rozrzuconych poduszkach)

Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików
umieram słodko, bez żalu, umieram cicho bez krzyku.-
Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla,
a moje czoło znużone coraz się niżej pochyla…
Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów,
a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów…
Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku
i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku…
Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę
i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone…
Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski,
i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski,
obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem –
i tak spoczywam – okryta niebem i sercem Twojem…

****************************

*** (Gdybym ja była tym aeroplanem)

Gdybym ja była
tym aeroplanem
nie latałabym,
jak tylko za panem!
ani do Tokio,
ni ku Azorkom
Ale wszelaką porą
nad pańską głową
ze skrzydłem złamanym!
Gdybym ja była
tym aeroplanem!

Gdybym ja była
skrzynką z telefonem
dzwoniłabym ja
tylko w jedną stronę
Ani gdzie Jasio,
ni gdzie jest Józio
Lecz jak ktoś,
co się uwziął,
ciągle do pana!
Choć jedno mnie trwoży,
że pan by pewnie
słuchawkę odłożył.

Gdybym ja była
płytą gramofonu,
grałabym, grałabym panu
aż do zgonu!
Ciągle to samo,
zawsze podobnie,
aż by pan spełnił zbrodnię,
i stłukł mnie
za to,
że tak rzewnie zgrzytam!
Gdybym ja była
jak ta
czarna płyta. źródło: https://poezja.org/wz/Maria_Pawlikowska-Jasnorzewska/22571/Gdybym_ja_byla_tym_aeroplanem

****************************

“Kto chce bym go kochała”

Kto chce bym go kochała, nie może być nigdy ponury
i musi potrafić mnie unieść na ręku wysoko do góry.
Kto chce, bym go kochała, musi umieć siedzieć na ławce
i przyglądać się bacznie robakom i każdej najmniejszej trawce.

I musi też ziewać, kiedy pogrzeb przechodzi ulicą,
gdy na procesjach tłumy pobożne idą i krzyczą.

Lecz musi być za to wzruszony, gdy na przykład kukułka kuka
lub gdy dzięcioł kuje zawzięcie w srebrzystą powłokę buka.

Musi umieć pieska pogłaskać i mnie musi umieć pieścić,
i śmiać się, i na dnie siebie żyć słodkim snem bez treści,

i nie wiedzieć nic, jak ja nie wiem, i milczeć w rozkosznej ciemności,
i być daleki od dobra i równie daleki od złości.

****************************

“Stara kobieta”

Zmęczona, ledwie idzie,
na kiju się upiera,
przejechana przez życie
jak przez złego szofera.
Oblicze jej pocięte
jakgdyby ostrym mieczem,
wśród naszych młodych twarzy
zawiewa średniowieczem.
Jest złamana, pogięta,
pocięta, poorana,
i tylko jej kobiecość
to zagojona rana.

****************************

“Zakochani”

Wicher rozwiesza, szumi zapachami,
park utonął w jeziorze, drzewa w wodzie milczą.
Róża półmrok fiołkowy białą farbą plami,
pies wyje do księżyca melopę wilczą.
W altance nad jeziorem siedza dwie niemowy,
czekając, aby słowik niemoc ich wysłowił.

****************************

“Miłość (Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie…)”

Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku…
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku…
Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków…
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś przeszłego roku…

****************************

“Jesienne niebo”

Jesienne niebo słodkie, pełne łaski,
spowite w szal kaukaski,
przez drzew bezlistnych rozszczepione pędzle
przeciąga różową frędzlę.
I ku nadziei mej podchodzi z bliska,
słodyczą mnie uciska
i na tęsknocie mej opiera dłonie

pachną ostatnie lewkonie. –
Jesienne niebo słodkie, pełne łaski,
zwija swój szal kaukaski –
a odrzuciwszy go, staje bez ruchu
z cekinem złotym w uchu.

****************************

“Gwiazdy dzieciństwa”

Do kołyski dano mi przed laty
gwiazdki – tanim równe błyskotkom…
Bezpieczniejsze od nocnej lampki
stróżowały, mrugając słodko.

I był spokój z wszechświatem, dopóki
nie poczęły wyrastać szeroko
te światełka śródnocnej opieki,
gwiazdki, ścięte w złoty sześciokąt.

Uleciały w górę, tajemnicze,
jeszcze ciepłe od rąk dziecka, nianiek –
Władczym blaskiem, dawnym “mruganiem”
wyjaśniają, że jestem niczem…

****************************

****************************